Pierwsze co ciśnie mi się na usta, to porównanie z Babydream fur Mama z tej serii. I naprawdę dla mam płyn jest lepszy :P
Zapach... No nie zachwyca.
Konsystencja gęstawa :P Kolor żółty, przezroczysty.
Pieni się o niebo lepiej niż B.fur Mama! Owszem, myje ładnie włosy, ale też je plącze..
Nie przyspiesza przetłuszczania, ani go nie spowalnia.
Nie ma parabenów i ciężkich chemikaliów, więc nie podrażnia. Jest bardzo delikatny.
Generalnie, ze względu na większą ilość składników odżywczych, wolę Babydream fur mama. Ale znów ten niebieski lepiej się pieni... No nie wiem, chyba po kosmetyku dla dzieci nie można się spodziewać wielce bogatego składu, żeby nie podrażnić tej delikatnej skóry. Więc w zasadzie nie mam się co czepiać. Jednakże nie jestem już małym berbeciem, więc następnym razem kupię ten różowy.
Polecam kupić obydwa Babydreamy i ocenić samemu, który lepszy ;)
Pozdrawiam!
P.S. Troche lakoniczna ta recenzja, ale czasu brak. A niektórzy mi wypominają, że nie ma nic nowego na blogu :P Więc się staram coś jednak skrobnąć ;)
Na dziś: Andre Rieu Kocham tego Pana!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz