środa, 28 listopada 2012

130.

Przedstawiam po raz kolejny lakier Wibo - jasny beż, a na to Miyowe kropki.

na tle kota ;)



Pozdrawiam!

niedziela, 25 listopada 2012

129.

Oto przed Państwem pierwsze w moim życiu mielone! Drobiowe - rzecz jasna ;) Z pieczonymi ziemniaczkami i kapustą pekińską. Palce lizać! :)

Drobiowe mielone (czysta improwizacja):
25dag mięsa mielonego drobiowego
1 jajko
gotowana marchew i pietruszka (z rosołku)
mąka
bułka tarta
ząbek czosnku
wegeta, pieprz, sól, zioła prowansalskie, oregano

Wszystko kompletnie na oko dodane, wymieszane i opanierowane w bułce tartej. Usmażyłam z obu stron na margarynie.

Ziemniaki obrałam, pokroiłam na mniejsze kawałki, obsypałam przyprawą do ziemniaków i piekłam pół godziny na masełku w 200st. C.

Kapustę pekińską posiekałam, miałam dressing z proszku (sos koperkowo-ziołowy).

I tyle :) Bardzo smakowało :)




sobota, 24 listopada 2012

128.

Zapowiedziałam paznokietki - oto i one ;) Dorwałam piękny cielisty kolor (Wibo, nr 351), na nim odręcznie zmalowałam ciemniejsze końce (Miyo, nr 07). Wydawało mi się to troche łyse, więc dodałam kropki, które zrobiłam sondą do paznokci (essence). Nie wiem czy nie przedobrzyłam.. No cóż, niedługo zmaluję cos innego, bo Miyo jest okropnie dziadowski. Jak miałam go nałożonego kiedyś solo, to nawet 2 dni w całości nie wytrzymał.

Wibo i jeden pazur z prototypem wzorka ;)

wzorek się tworzy :)

skończone! wybaczcie sucha skóre, nie nakremowałam :P



Dorzucę jeszcze kwiaty bez okazji :) od Narzeczonego :)




A już niebawem... pojawią się minerały :) Ale najpierw muszą przejść głębsze testy. Pozdrawiam!

piątek, 23 listopada 2012

127.

Oto bardziej elegancka wersja francuza, mianowicie ogonek schowany pod spód. U góry nieco podtapirowałam włosy u nasady. I tyle :)






Niebawem pojawią się paznokietki, tylko skończę malowanie :) (czyli pewnie jutro :P )
Pozdrawiam!

wtorek, 20 listopada 2012

126.

Jak poradzić sobie ze ścierającym się lakierem na końcówkach paznokci? Brokatem go! :) Na czerwieni, której odcień uwielbiam (Wibo, nr 93), dociapkałam gąbeczką złote piramidki (Wibo, nr 362). Można też brokatowego frencza zrobić, ale piramidki szybsze do wykonania.





Pozdrawiam! :)

środa, 14 listopada 2012

125.

Zygzakowaty frenczyk szczególnie przypadł mi do gustu :) Tym razem miętowy. Niestety w tym lakierze mam szeroki pędzelek, więc niezbyt łatwo się malowało. Dodałam srebrny brokat, żeby nie było tak ubogo :P A trzecia sprawa - chciałam domalować białe paseczki, żeby zygzak bardziej się odznaczał. Jednak miałam takie delirium, że ledwo zmalowałam na 4 paznokciach.. i niezbyt mi się to podoba, ale nie chciało mi się zmywać i bawić od początku :P Generalnie - ujdzie w tłumie :)



jeszcze bez top coatu

z top coatem :)


Pozdrawiam!

wtorek, 13 listopada 2012

124.

Kolejne podejście do bez :) Chociaż poprzedni przepis był dobry i bezy się udały, to chciałam spróbować jeszcze przepisu z mąką. Po babeczkach z kremem jajecznym zostało mi 7 białek. Więc... zrobiłam bezy wg MojeWypieki.com. Wyszły :) Ale ubijałam baaardzo długo. Kluczem jest.... cierpliwość :)

Bezy:
7 białek
szczypta soli
350g cukru (najlepiej drobnego)
sok z 1 cytryny
2 łyżeczki mąki ziemniaczanej

Głowna zasada: 50g cukru na 1 białko. Więc białka ubić z solą na sztywną pianę (wykonać test: odwrócić miske do góry dnem). Powoli (!) dodawać cukier, po 1 łyżce i dokładnie miksować. Potem dodać powoli sok z cytryny, na samym końcu mąkę. Blaszki wykładamy papierem do pieczenia. Szprycą lub woreczkiem z uciętą końcówką formujemy bezy. Pieczemy w 120st.C przez 70-80min. Jeśli 2 blaszki na raz pieczemy, to z termoobiegiem. Trzeba co jakiś czas sprawdzać jak się mają nasze bezy. Ja lubię suche i kruche :) Jeśli damy za wysoka temperaturę, to zaraz zbrązowieją. To też zalezy od piekarnika. Czas naprawdę jest umowny, najlepiej kosztować bezy :) Będą bardziej suche, jeśli upieczemy je w nieco niższej temp., np.90st.C i wydłużymy czas.

Kapitalne! (mimo iż brązowe :P )




Pozdrawiam :)

sobota, 10 listopada 2012

123.

Szperając w internecie, trwoniąc cenny czas... znalazłam FANTASTYCZNEGO bloga! Oto link-> http://samiraka.blox.pl/html. Wyszperałam pare ciekawych przepisów. Tak oto postanowiłam upiec portugalskie babeczki z kremem jajecznym. Jednak żeby dodać im nieco polskości, nie robiłam ciasta portugalskiego, ani francuskiego, a zwykłe kruche - jak do babeczek :) Krem niewiele modyfikowałam.

Babeczki z kremem jajecznym:
3 łyżki mąki
1 i 1/4 szklanki mleka
skórka otarta z połowy cytryny
łyżeczka cynamonu
1 i 1/4 szklanki cukru
2/3 szklanki wody
6-7 żółtek (rozkłóconych)

mąkę rozmieszać z 1/4 szkl. mleka. Resztę mleka zagotować z cynamonem i cytryną. Przed samym zagotowaniem zmniejszyć ogień. Mąkę z mlekiem wlać do zagotowanego mleka, nieprzerwanie mieszając trzepaczką. Mieszać aż do ponownego zagotowania i zgęstnienia masy.
Do innego garnuszka wlać wode, dodać cukier. Gotować nie mieszając 3 min. aż powstanie syrop.
Do mlecznej masy wlewać małym strumieniem syrop, cały czas mieszając trzepaczką.
Do lekko przestudzonej masy wlać roztrzepane żółtka i energicznie wymieszać.

Co do ciasta... Można zrobić wg przepisu Samiraki. Ja chciałam sobie czasu zaoszczędzić i zrobiłam zwykłe kruche ciasto. Podpiekłam je trochę w piekarniku, jakieś 10min. Potem dodałam masę jajeczną i piekłam w 250 st.C przez 15min.





Efekt... No cóż. Zacznijmy od tego, że mimo trzymania się przepisu, masa nie była masą, a jedynie gęstym płynem :P W sumie to nie przeszkadza, bo w piekarniku robi się budyń z tego. Ale przez to moje kruche ciasto trochę zamokło. Ostatecznie są smaczne, ale nieco przypieczone. Musiałam je dłużej trzymać własnie ze względu na dużą płynność masy.
Nie wiem czy jeszcze kiedyś zrobię te babeczki...

Pozdrawiam :)

piątek, 9 listopada 2012

122.

Ostatnio często eksperymentuję z takim francuskim koczkiem ;) Tym razem zgarnęłam nieco włosów z przodu, trochę potapirowałam, podpięłam i ukręciłam koka. Proponuję coś wpiąć we włosy do ozdoby :) Jakość zdjęć średnia, ale warunki oświetleniowe dzisiaj w Krakowie nie są najlepsze..








Pozdrawiam :)

czwartek, 8 listopada 2012

121.

Ilekroć z Narzeczonym wychodzimy do restauracji, wybieramy z menu coś po włosku :) Najczęściej jest to tagiatelle z grzybami. Więc dlaczego mam płacić komuś, jak sobie sama mogę zrobić równie pyszne? :P Przeczesując stronę Kwestia Smaku, natknęłam się na ciekawy przepis (ale ja go zmodyfikowałam, bo nie zjadłabym niczego, co zawiera niebieski ser :P ). Z doświadczenia wiem, że jedzonko z tej strony jest pyszne i zawsze wychodzi, więc kupiłam składniki i wczoraj na obiad było....

Tagiatelle z serem Brie:
125g sera Brie (u mnie z MilkLandu)
10 małych pieczarek
150ml śmietanki 18% (najlepiej z Ramy)
25g masła
2 ząbki czosnku
2 łyżki oleju/oliwy
parmezan (do posypania)
makaron (wg uznania)
filet z kurczaka (opcjonalnie)

Gotujemy makaron, odcedzamy.
Czosnek przeciskamy przez praskę/trzemy na małych oczkach. Pieczarki myjemy, kroimy w plasterki. Ja chciałam też kurczaka do tego, więc pokroiłam w bardzo małą kostkę. Na patelni roztapiamy masełko, podsmażamy czosnek, mięso i pieczarki. Ser brie okroić ze skórki, pokroić na mniejsze kawałki, dodać do podsmażonych pieczarek, mieszamy aż się roztopi. Skórkę z sera pokroić w paseczki i również dodać. Na koniec dodajemy śmietankę, zagotowujemy.
Do garnka przekładamy makaron, dodajemy oleju. Podgrzać nieco na małym ogniu, mieszając. Dodać sos serowy, wymieszać, chwilkę jeszcze trzymać na gazie, ciągle mieszając. Podawać tagiatelle, posypane parmezanem :)




Ja bardzo żałuję, ale nie udało mi się znaleźć w okolicy parmezanu (!), ale naprawdę byłby idealny do tagiatelle :) Zwykły ser żółty tu średnio pasuje, ale z braku laku... ;) Rzecz jasna sos można sobie jakoś doprawić, jak ktoś lubi ostrzejszy czy coś. Mnie smakował bez żadnych dodatków, był wprost wspaniały :)
Bardzo gorąco polecam!  (choć może zdjęcia nie sa jakoś specjalnie zachęcające :P )

Pozdrawiam :)

środa, 7 listopada 2012

120.

Ale się najadlam... Jednak najlepsza jest pizza domowej roboty :) I najpewniejsza, co do zawartości :P Tym razem z innego przepisu, któryś ze strony Kwestia Smaku, nieco zmieniony. Przepis na sos również, niewiele modyfikowany.

Pizza - ciasto:
20g świeżych drożdży
150ml letniego mleka
1 łyżka cukru
1 łyżka oleju
250g mąki
1 łyżeczka soli

Drożdże rozpuszczamy w ok.60ml mleka. Dodajemy cukier i 2 łyżki mąki. Odstawiamy na 15minut, najlepiej na grzejnik ;) Mąkę mieszamy z solą. Następnie wlewamy powoli drożdże, resztę mleka (ciepłego) i olej. Wyrabiamy ciasto, aż przestanie się kleić i w ogóle będzie cacy. Ugniatać trzeba tak z 5-10minut. Wkładamy do miski, przykrywamy  ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce. Ciasto powinno sporo urosnąć, ale trzeba mu dać czas - 1,5 - 2h. Zatem pamiętajcie, żeby przygotowania zacząć odpowiednio wcześnie. Potem wyciągamy ciasto, ugniatamy jeszcze minutkę i rozwałkowujemy (wersja dla studentów: jako wałka użyj słoika, który na pewno masz po jakimś sosiku lub sałatce z domu ;P ). Oryginalny przepis mówił, żeby przykryć znów ściereczką i dać poleżeć ciastu jeszcze z 15min. Ja ten krok pominęłam, bo byłam już bardzo głodna ;) Blaszkę posmarować olejem, rozłożyć ciasto. Posmarować sosem...

Sos pomidorowy:
passata pomidorowa z kartonika - 0,5 szklanki
2 łyżeczki suszonego oregano
sól, pieprz
1 łyżka oleju

Powyższe składniki dokładnie wymieszać.

Posmarować solidnie ciasto :) Wyłożyć dowolne, ulubione składniki (u mnie pieczarki, szynka, ser) i piec w 250st.C przez ok.15 min. Palce lizać! :) Jeśli zostało wam sosu, można go użyć zamiast keczupu.

Niestety zapomniałam o zdjęciach... Mimo tego, przepis na ciasto naprawdę warty wypróbowania, bo pizza jest z wierzchu chrupiąca, a w środku puszysta :) 2 osoby się naprawdę najedzą :)

Pozdrawiam!

wtorek, 6 listopada 2012

119.

Paznokciowy pościk ;) Dawno nie bawiłam się w malowanie i ozdabianie, ale teraz było troszkę wolnego, więc są :)
Jak ten kolor nazwać? Lila? Bo wbrew pozorom to nie jest róż jak w pysk strzelił, choć na zdjeciach to różnie wygląda. Wzór nazwałabym kanciastym frenczem, banalnym do zrobienia. Malowane "od ręki", po prostu kolejne pociagnięcia pędzelka są przesunięte względem siebie. Do tego dodałam naklejki, które gdzieś mi się tam jeszcze poniewierały w kuferku z lakierami. Wiem, wiem, nie są identyczne, ale producenci nie robią tych naklejek do pary, tylko nieparzyste liczby, co mnie okropnie denerwuje :P No co prawda nie wszyscy, ale dość często się to zdarza.





Nawet Mieciu się do zdjęć załapał ;)
Rzecz jasna, że nadal stosuję Nail Tek i codziennie domalowuję jedną warstwę. To wzmacnia paznokcie, chroni przed złamaniem, a przede wszystkim - paznokietki rosną jak na drożdżach :)
Pozdrawiam serdecznie :)